Luźniej od poniedziałku, ale... tylko troszkę. Rząd nieco rozluźnia koronawirusowy "gorset" społecznych zakazów Wyróżniony
POLSKA. Na długo oczekiwanej konferencji prasowej, w czwartek, 16 kwietnia, rząd ogłosił rozluźnienie niektórych obostrzeń związanych z epidemią koronawirusa w Polsce. Będzie można m.in. pójść na spacer, czy na działkę, ale... nie całkiem dowolnie.
Polacy, coraz bardziej zmęczeni przymusowym przebywaniem w domach, z utęsknieniem oczekują każdej informacji pozwalającej mieć nadzieję na stopniowy powrót do życia sprzed epidemii.
Od poniedziałku władze nieco luzują epidemiczne zakazy, ale nie jest tego wiele.
Planowane zmiany:
- Od 20 kwietnia wstęp do lasów i parków będzie dozwolony (ale nie ma mowy o organizowaniu dużych wspólnych wypadów np. na wycieczki do lasu). Korzystanie z placów zabaw nadal pozostaje zabronione.
- Od poniedziałku nieco sprawniej zrobimy zakupy. W sklepach do 100 mkw. będą mogły być 4 osoby na stanowisko kasowe, w sklepach powyżej 100 mkw. - 1 osoba na 15 mkw. (w przeciętnej Biedronce będzie mogło przebywać ponad 40 osób). Wszystkie zmiany dotyczą sklepów, które teraz są otwarte.
- Limit 1 osoby na 15 m kw. ma obowiązywać także w kościołach.
- Ważna zmiana dla młodzieży!: Osoby powyżej 13. roku życia od poniedziałku będą mogły przemieszczać się bez opieki dorosłego.
Te zmiany to tzw. pierwszy etap odmrażania życia społeczno-gospodarczego Polaków.
Zapowiadane kolejne etapy odmrażania gospodarki to:
Etap 2:
- otwarcie sklepów budowlanych w weekendy;
- otwarcie hoteli i innych miejsc noclegowych;
- otwarcie niektórych instytucji kultury: bibliotek, muzeów, galerii sztuki.
Etap 3:
- gastronomia - stacjonarnie z ograniczeniami;
- otwarcie zakładów fryzjerskich i salonów kosmetycznych;
- otwarcie sklepów w galeriach handlowych;
- wydarzenia sportowe do 50 osób (w otwartej przestrzeni, bez udziału publiczności);
- organizacja opieki nad dziećmi w żłobkach, przedszkolach i w klasach szkolnych 1-3 (reżim sanitarny).
Etap 4:
- otwarcie salonów masażu, solariów i gabinetów rehabilitacyjnych;
- umożliwianie działalności siłowni i klubów fitness;
- teatry i kina w nowym reżimie sanitarnym.
Nie ma na razie konkretnych dat zapowiadanych kolejnych etapów (od 2 do 4) odmrażania gospodarki. Władze nie wiedzą jak będzie przebiegać krzywa zachorowań, dlatego mówi się, że odstępy między etapami mogą wynieść tydzień, a mogą i trzy tygodnie.
Jak powiedział minister zdrowia, Łukasz Szumowski, będzie to zależeć od liczby wolnych łóżek w szpitalach i wolnych respiratorów. Nie ulega bowiem wątpliwości, że rozluźnienie rygorów poskutkuje wzrostem zakażeń.
Dla Ministerstwa Zdrowia alarmem będzie przypuszczalnie przekroczenie 600 zakażonych osób na dobę. Jeśli liczba wykrywanych przypadków będzie niższa – będzie można cofać restrykcje. Obecnie utrzymuje się przedział 300-400 zakażeń/dzień.
Najbardziej restrykcyjnie nastawiony do zmian minister zdrowia zapowiedział, iż nie wrócimy do czasów sprzed epidemii, dopóki nie będziemy mieć szczepionki. Również nie widział możliwości zniesienia większości restrykcji na czas wakacji.
Premier Morawiecki poinformował także, że nie jest planowane na dzisiaj otwarcie granic.
Co z gospodarką?
W ogłoszonym w czwartek pierwszym etapie "luzowania" obostrzeń w naszym kraju, rząd nie spełnił postulatów przedsiębiorców, którzy coraz bardziej odczuwają zaciskającą się pętlę kryzysu i naciskają na szybsze otwieranie gospodarki.
Ponad 80 proc. firm uważa, że zwalnianie blokad należy rozpocząć już teraz - wynika z internetowego badania opinii BCC przeprowadzonego 14-15 kwietnia na grupie 600 przedsiębiorstw.
Koszt obecnego spowolnienia gospodarki to strata rzędu 7-8 mld zł dziennie. Nie dziwi fakt, że firmy chcą zmiany strategii rządu z całkowitej izolacji na otwieranie firm i radykalne zwiększenie liczby testów.
Z dotychczasowych obserwacji (m.in. w Chinach) wynika zresztą, że nawet jeżeli sklepy będą szybko otwarte, to jeszcze długo wielkiego biznesu z tego nie będzie.
Bez wątpienia wchodzimy w recesję. Ludzie nastawieni są na oszczędzanie, choć rząd i NBP starają się do tego zniechęcać. Rośnie też deficyt finansów publicznych, a budżet potrzebuje pieniędzy ze składek i podatków. Trzeba je będzie również pożyczyć i dodrukować.
Konsekwencjami na przyszłość nikt na razie się nie przejmuje. Oby skutki kryzysu gospodarczego wywołanego zamknięciem gospodarki nie były dużo poważniejsze niż sam koronawirus.
(md)
Źródło: BCC, GW
Najnowsze od Marek
Skomentuj
Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.