czwartek, grudzień, 12, 2024

Pośrodku morza gór cztery kobiety z biało czerwoną flagą. Warto było przebyć długą drogę z Polski, z Bieszczad by tam być i to w tak szczególnym dla każdego Polaka dniu – twierdzi Myślińska. Pośrodku morza gór cztery kobiety z biało czerwoną flagą. Warto było przebyć długą drogę z Polski, z Bieszczad by tam być i to w tak szczególnym dla każdego Polaka dniu – twierdzi Myślińska. Fot. Hanna Myślińska

Zdobyć swój Everest

Bieszczady Napisał  środa, 16 grudzień 2015 22:46 wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę 0
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

BIESZCZADY/NEPAL. Mera Peak (6476 m. n.p.m.) położony w rejonie Khumbu w Himalajach Centralnych to jeden z niewielu szczytów tej wysokości dostępny „zwykłemu” turyście. Hanna Myślińska z Polany, nauczyciel geografii w miejscowej szkole, postanowiła spełnić marzenie z czasów młodości i postawić swoje stopy na szczycie tej góry. Choć to nie jedyna o której marzyła, to jednak spełniło się jej marzenie.

Kathmandu wczoraj i dziś

Centrum Kahtmandu, stolica Nepalu przywitała ją i jej trzy koleżanki smutnym widokiem. Miejsce, które odwiedziły dwa lata wcześniej, dziś wygląda inaczej. Po trzęsieniu ziemi, jakie nawiedziło ten zakątek świata, z powierzchni ziemi zniknęły liczne zabytki, domy, urocze zaułki.
– W mieście nadal widać to, czego dokonał żywioł. Place są uprzątnięte, ale wszędzie stosy poukładanych cegieł, kamienice podparte żerdziami specjalnymi rusztowaniami.. Setki namiotów na potężnych koczowiskach. Mieszkają tam głównie ci, którzy uciekli ze zniszczonych wysoko w górach miejscowości. W stolicy próbują przetrwać i zarobić na miskę ryżu – opowiada Hanna Myślińska.


Marzenia

Dla pani Hanny to nie pierwsza wizyta w tej części świata. Dwa i pół roku temu była na wyprawie trekkingowej, której celem było dojście do bazy pod Mount Everestem. Następne były Himalaje zachodnie w rejonie nazywanym Ladakh. Tym razem za cel obrała Himalaje centralne, ale oprócz turystyki postanowiła wraz z koleżankami wejść na Mera Peak. Chciały to zrobić dokładnie 11 listopada w dniu święta narodowego. W ten sposób miała spełnić swoje marzenia z młodzieńczych lat.
– O górach marzyłam od zawsze – opowiada Myślińska. – Głównie o naszych Tatrach, bo inne były po za zasięgiem. Chyba że Tatry słowackie. Takie były czasy. Himalaje…marzenia. W szkole średniej i na studiach przeszłam szkolenia i kursy wspinaczkowe. Ale to było naprawdę dawno – śmieje się. – Później była rodzina, wychowywanie dzieci, praca… O wspinaczce, a tym bardziej górach najwyższych, mogłam zapomnieć lub tylko marzyć.
Zostały jej Bieszczady, w których zamieszkała. Choć kontakt z najwyższymi górami Polski pozostał. W ich otoczeniu wyszła za mąż, a w 10. rocznicę ślubu, wraz z mężem wyruszyli z Bieszczad na grzbiecie hucułów do miejsca zawarcia związku, na  Wiktorówki .
– Można powiedzieć, że realizuję swoje młodzieńcze marzenia – opowiada pani Hanna. – Nie od razu były to Himalaje. Wcześniej Alpy, a dopiero potem najwyższe góry świata. Te odwiedziłam już po raz trzeci wraz z przyjaciółkami z czasów studiów. Nie było to zamierzone, planowane. Po prostu przyszło.
Doliny kwiatów i lodowiec
By dotrzeć pod szczyt, przez siedemnaście dni przemierzały nepalskie doliny, mijały niezliczone pola tarasowe, na których uprawia się ryż. Zatrzymywały się w górskich miejscowościach, gdzie poznawały miejscową kulturę i zwyczaje. Przechodziły przez ukwiecone doliny i lodowiec. Towarzyszył im sherpa – przewodnik.
– Okazało się, że był uczestnikiem polskich wypraw na ośmiotysięczniki, w których towarzyszył sławom himalaizmu, między innymi Wielickiemu, Pawłowskiemu, Załuskiemu czy Nadkańskiemu. To wspaniały towarzysz podróży, potrafiący o wszystko zadbać i stworzyć wspaniałą atmosferę – opowiada Hanna Myślińska. Opowieścią po zejściu ze szlaku nie było końca.
Po siedemnastu dniach marszu kobiety dotarły do przełęczy Mera La na wysokości 5415 m n.p.m. To z niej rozpoczął się bezpośredni atak na szczyt.
– Przez całą wyprawę sprzyjała nam pogoda i dopisywało zdrowie. Choć, jak mówili nam napotkani turyści, jeszcze kilka dni wcześniej dotarcie na przełęcz byłoby niemożliwe ze względu na intensywne opady śniegu. Widocznie miałyśmy szczęście – uśmiecha się Myślińska. – Nie obyło się jednak bez innych kłopotów – aklimatyzacyjnych. Potrzebne były konsultacje medyczne z lekarzem w Polsce. Jedna z koleżanek miała poważne kłopoty. Ja trochę mniejsze. Z powodu braku tlenu dopadła mnie wszechogarniająca senność. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze – dodaje.


Spełnione marzenia

Atak na szczyt rozpoczęły wcześnie, tym bardziej że jedna z pań wchodziła na nartach. Postanowiła zjechać z wierzchołka. Podczas podejścia były związane liną i asekurowane przez towarzyszącego im przewodnika. Po kilku godzinach z małą zadyszką stanęły na swoim Evereście. Cel został osiągnięty.
– To niepowtarzalne uczucie, którego nie da się w żadem sposób opisać, a widoki zapierają dech w piersiach. U naszych stóp dziewicze doliny Hinku i Hunku, nad którymi górują najwyższe szczyty świata: Mout Everest, Lhotse, Makalu, Kangczendzongi, Cho-Oyu oraz dziesiątki mniej znanych. Pośrodku tego morza gór cztery kobiety z biało czerwoną flagą. Warto było przebyć długą drogę z Polski, z Bieszczad by tam być i to w tak szczególnym dla każdego Polaka dniu – mówi Myślińska.
To jednak nie był koniec wyprawy. Dzielne panie postanowiły z rozbiegu zdobyć kolejny sześciotysięcznik.
– Przyznaję, że brakło mi już trochę sił. Koleżanki są młodsze. Ja zadowoliłam się niższą górą, weszłam na mierzący 5559 m n.p.m. Chukung Ri.


Zakończenie…

Normalne wyprawy trekkingowe po wejściu na  Mera Peak wracają do Katmandu. Myślińska wraz z koleżankami postanowiły wydłużyć wyprawę i pozostać w górach kilka dni dłużej, choć na pewno nie tyle, ile by chciały.
– Chcąc nie chcąc musiałyśmy jednak wrócić. Miałyśmy czterodniowy zapas czasowy, ale w Nepalu sytuacja jest niepewna. Ze względu na panujący kryzys są kłopoty z paliwem. Jest limitowane. Zwykły mieszkaniec może kupić 5 litrów dziennie. Paliwa brakuje również do samolotów, dlatego nie zwlekałyśmy i pierwszym do pełna zatankowanym wróciłyśmy do Katmandu a potem już do Polski.
Wiedzę zdobytą podczas himalajskich wypraw pani Hanna przekazuje młodzieży. Jej fotorelacje z wypraw w Himalaje i inne góry można też było oglądać podczas wystaw m.in. w Ustrzykach Dolnych i Polanie oraz na specjalnych pokazach. Zapewne będzie tak i tym razem.
– Każdy wiek jest dobry, by realizować swoje marzenia – dodaje na zakończenie spotkania Myślińska. – Nawet te z dzieciństwa i lat młodości. Ja jedno zrealizowałam. Zdobyłam swój Everest.
Wz

Artykuł zamieszczamy dzięki uprzejmości Korso Gazety Sanockiej

zdobyc2

Ze szczytu rozciąga się widok na najwyższe szczyty globu: Mout Everest, Lhotse, Makalu, Kangczendzongi, Cho-Oyu oraz dziesiątki mniej znanych.

zdobyc3

Ostatni obóz na wysokości 5800 m.n.p.m.

zdobyc4

Hanna Myślińska na swoim Evereście. W tle Mount Everest i Lhotse czwarty pod względem wysokości szczyt świata.

zdobyc5

Wyprawy Hanny Myślińskiej, to również rejestracja życia miejscowej ludności.

Czytany 1855 razy

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.