czwartek, grudzień, 12, 2024

Prawem do niczego.., czyli po co nam w Lesku ustawa o ochronie zwierząt? Fot. Violetta Gajek

Prawem do niczego.., czyli po co nam w Lesku ustawa o ochronie zwierząt?

Lesko i okolice Napisał  piątek, 12 luty 2016 19:09 wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę 0
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Schronisko "Wesoły kundelek" z Leska zamieściło informację na temat spraw prowadzonych przez leską Policję, a dotyczących porzucenia zwierząt. W obu przypadkach sprawy umorzono, choć ustawa o ochronie zwierząt, na którą policjanci się powoływali wyraźnie wskazuje, że są to czyny karalne. W analogicznej sprawie w Sanoku, zgłoszenie na Policji skończyło się skazaniem winnego. Skąd ta dowolność interpretacji prawa?

Zacznijmy od faktów. Oto relacja zamieszczona na FB "Wesołego kundelka":

"Komenda Powiatowa Policji w Lesku prowadziła dwie sprawy o porzucenie zwierząt. Pierwsza o porzucenie psa na Postołowiu, dostali wtedy dane osoby wyrzucającej oraz o porzucenie kotów pod gabinetem weterynaryjnym w Lesku, również z danymi osoby wyrzucającej. Obie sprawy umorzyli, ponieważ nie widzieli czynu karalnego, chociaż w uzasadnieniu powołali się na ustawę o ochronie zwierząt, w której wyraźnie jest napisane, że (takie zachowanie - przyp. red.)jest to karane.
Wczoraj miałem rozprawę w sądzie w Sanoku. Analogicznie oskarżony z Uherzec wyrzucił psa na ulicę w Sanoku, podałem Policji w SANOKU dane wlaściciela. Właściciel dostał 5 miesięcy ograniczenia wolności, 100 godzin odróbki dla miasta i 200 zł kosztów. Czyli Lesko nie widzi przestępstwa, a Sanok widzi. Zyczę Policji w Lesku dużo szczęścia."

Komentarz red.:

Smutne to, że zachowanie leskich policjantów wpisuje się w długą listę podobnych spraw, w których winnych znęcania się nad zwierzętami traktuje się z zadziwiającą łagodnością.
Pocieszające natomiast, że policjanci z Sanoka stanowią przykład nowego myślenia i traktowania zwierząt.
Na szczęście coraz więcej sądów i funkcjonariuszy Policji wykazuje się podobną empatią i poszanowaniem prawa ustanowionego właśnie po to, by dać im narzędzie do karania zwyrodnialców, dla których pies czy kot to "rzecz", której można pozbyć się na ulicy, w parku czy lesie.
Być może i lescy policjanci w końcu zrozumieją, że Ustawa o ochronie zwierząt, podobnie jak Kodeks karny, jest aktem obowiązującym wszystkich i jego zapisy należy nie tylko czytać, ale i stosować. Bo takie jest prawo. (md)

Czytany 1483 razy Ostatnio zmieniany piątek, 12 luty 2016 19:14

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.