Sądowy finał sprawy "nielegalnej" nauki pływania na leskim Aquariusie Wyróżniony
LESKO. Sprawa Andrzeja Nosiadka znalazła finał w sądzie. Werdykt budzi kontrowersje. Na leskim basenie ratownicy nie złamali prawa, ale... niesmak pozostał. Chodziło tylko o przestrzeganie regulaminu czy "konkurencję"?
Przypomnijmy sprawę - Andrzej Nosiadek, mieszkaniec Łupkowa jeździł z dziećmi sąsiadki na basen Aquarius w Lesku. Przy okazji zabaw w wodzie, oswajał i uczył dzieci pływania, bo znał nie najlepszą sytuację materialną ich rodziców, których nie było stać na profesjonalne lekcje pływania.
Trzeba też dodać, że pan Andrzej jest z wykształcenia nauczycielem wychowania fizycznego. Ukończył także kurs ratownika WOPR i instruktora pływania.
Wizyty na leskim basenie nie były zbyt częste - raz, może dwa razy w miesiącu. Jednak, zdaniem mężczyzny, po pewnym czasie najwyraźniej jego zachowanie nie spodobało się ratownikom, którzy zaczęli zarówno jego, jak i dzieci szykanować, m.in. zabierali dzieciom deski do pływania, zabraniali siadania na brzegu basenu, włączali gejzery w trakcie pływania.
W końcu doszło do sytuacji, że pracownicy basenu wezwali policję, stawiając Andrzejowi Nosiadkowi zarzut uporczywego łamania regulaminu pływalni. Otrzymał on także, od ówczesnego dyrektora obiektu, półroczny zakaz wstępu na pływalnię.
Pan Andrzej nie zamierzał pozostawić takiego traktowania bez odzewu. Zwrócił się m.in. do rzecznika praw konsumenta, a ten - po zapoznaniu się z regulaminem leskiej pływalni - uznał, że jego zapisy są sprzeczne z obowiązującym prawem i dobrymi obyczajami.
Sprawa trafiła ostatecznie do sądu. Sąd Rejonowy w Lesku nie podzielił jednak zdania ani oskarżonego, ani rzecznika praw konsumenta i Andrzej Nosiadek został postanowieniem sądu uznany za winnego łamania regulaminu leskiej pływalni.
Dostrzegając jednak tło całej sprawy (chęć pomocy dzieciom), sąd odstąpił od wymierzenia kary i nie obciążył mężczyzny kosztami sprawy.
Komentarz red.
Cóż można powiedzieć... Sąd, kierując się literą prawa wydał wyrok, z którym trudno dyskutować. Sędzia dostrzegł bezinteresowność zachowania "oskarżonego" i odstąpił od, z pewnością dolegliwych, obciążeń finansowych pozwanego, jednak niejednoznaczność całej sprawy aż bije po oczach.
Właściwie wszyscy między wierszami dostrzegają "drugie dno" zachowania ratowników leskiej pływalni. Oni, po prostu zatroszczyli się o swoje. Bo przecież, jeśli stolerują jednego klienta uczącego dzieci pływać, to zaraz pojawi się następny dobry samarytanin, który zechce nauczyć pływać kolejne dzieci i odpłyną im zarobki... A godzina nauki pływania kosztuje razem z biletem wstępu od ponad 20 zł wzwyż. Jest czego pilnować.
Idealnym rozwiązaniem byłoby organizowanie kursów pływania w ramach lekcji WF i pewnie w wielu szkołach tak się dzieje, ale nie wszystkie szkoły z regionu mają takie możliwości.
Z pewnością zaś, po informacjach w lokalnych mediach, leski Aquarius zyskał fatalny PR. Pracownicy pływalni wyszli na chciwych służbistów, a obiekt stracił jakąś grupę potencjalnych klientów.
Dziś być może nie spędza to snu z powiek dyrekcji obiektu, ale już za pewien czas wyrośnie Aquariusowi mocna konkurencja - nowa pływalnia w Sanoku, a spłata zaciągniętego na budowę leskiego basenu kredytu będzie obciążać spółkę zarządzającą obiektem jeszcze wiele lat, zaś przychylne opinie i informacje o pływalni i jej ofercie są dużo cenniejsze niż bieżące interesy kilku osób.
Najnowsze od Marek
Skomentuj
Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.