czwartek, grudzień, 12, 2024

Historia jednego patrolu. Czy słusznie policjant stracił pracę? Foter

Historia jednego patrolu. Czy słusznie policjant stracił pracę? Wyróżniony

PUBLICYSTYKA Napisał  poniedziałek, 30 październik 2017 22:04 wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę 0
Oceń ten artykuł
(5 głosów)

22 kwietnia 2013 r. był zwyczajnym dniem pracy starszego sierżanta Tomasza Porady. Wraz z kolegą, sierżantem Damianem Heichelem odbywali rutynową służbę patrolową w Ustrzykach Dolnych. Pół godziny przed północą otrzymali zgłoszenie od jednego z mieszkańców o zakłócających ciszę nocną młodych mężczyznach. Udali się na miejsce zdarzenia. Nawet przez myśl im nie przeszło, jak poważne skutki wywoła ta interwencja.

Wezwanie

Okolice sklepu Żabka, gdzie policjanci dotarli sprawdzić zgłoszoną skargę rzeczywiście nie należały tego wieczoru do najcichszych. Kilku mężczyzn piło alkohol na ulicy i głośno rozmawiało.
Policjanci wylegitymowali czterech z nich, spisali dane i wobec tego, że mężczyźni obiecali posprzątać po swojej "imprezie" i w spokoju udać do domów, jedynie pouczyli ich i puścili wolno.
Niestety, piąty z uczestników nocnej libacji od początku zachowywał się wobec stróżów prawa agresywnie, odmowił okazania dokumentów, próbował podawać fałszywe dane i obrażał słownie próbujących wylegitymować go policjantów.
W takich sytuacjach decyzja mogła być tylko jedna. Policjanci zaprowadzili awanturującego się mężczyznę do radiowozu i odwieźli na komendę w celu ustalenia jego tożsamości oraz wypisania mandatu za picie alkoholu w miejscu publicznym i zakłócanie ciszy nocnej.
Do tego momentu relacje ze zdarzenia, przedstawiane przez patrolujących policjantów, jak i świadków były wyjątkowo spójne. Co więcej, nawet zatrzymani i wylegitymowani uczestnicy nocnej libacji potwierdzili, że policjanci zachowywali się profesjonalenie i spokojnie, nie dając się sprowokować mimo agresywnego zachowania jednego z nich.

Komisariat

Rozbieżności w ocenie zdarzeń i zachowania policjantów rozpoczynają się od momentu przewiezienia zatrzymanego - Patryka W. - do komisariatu. I tu zaczyna się również tragiczny dla starszego sierżanta Michała Porady splot wypadków i błędnych decyzji.

Kiedy radiowóz dotarł przed ustrzycką komendę, policjanci nadal mieli problem z agresywnym zatrzymanym. Patryk W. szarpał się z nimi w trakcie wyprowadzania z radiowozu, wyzywał i ani myślał dobrowolnie dotrzeć do budynku komendy. Zastosowano zatem wobec niego chwyty obezwładniające i tym sposobem udało się pijanego agresora doprowadzić na komendę, gdzie starszy sierżant Porada został z nim w pokoju przesłuchań, a sierżant Heichel udał się do dyżurnego, aby zdać relację z przebiegu zdarzenia. Miał również ustalić na podstawie numeru IMEI telefonu zatrzymanego mężczyzny, jego personalia.

Pokój przesłuchań

Te kilka minut stało się najważniejszym i najbardziej kontrowersyjnym elementem nocnej interwencji, bowiem relacje policjantów i zatrzymanego Patryka W., diametralnie się tu różnią.

Niezwykle ważną w tym przypadku "składową" historii jest również fakt, iż na ustrzyckiej komendzie, jak i innych polskich posterunkach, nie ma monitoringu w pokojach, gdzie przebywają zatrzymani, co zapobiegłoby podobnym zdarzeniom -  dla dobra obu stron.

Według zatrzymanego Patryka W., policjant założył mu kajdanki i zaczął go okładać pałką po całym ciele. On leżał na ziemi i próbował się ochronić łapiąc na moment pałkę, ale st. sierżant Porada wyrwał ją z pomocą drugiego policjanta sierż. Heichela i bił dalej. Po czym... rozkuł go, spisał dane, zbadał alkomatem, wystawił mandat i... puścił do domu.

Relacja Patryka W., aczkolwiek nieco absurdalna, została przyjęta przez sąd i takiej wersji konsekwentnie się trzymał.

Całkiem inaczej zajście opisywali policjanci. Sierżant Heichel zeznawał, iż słysząc wołanie kolegi, szybko wrócił do pokoju przesłuchań, gdzie zastał Patryka w. bijącego się z Poradą. "Gdy wszedłem do pokoju, zobaczyłem, że Patryk W. normalnie w świecie bije się z Poradą, tzn. wyprowadza ciosy w jego kierunku. Były to ciosy zadawane zarówno ręką, jak i kopnięcia. (...) Ja krzyknąłem do zatrzymanego >>uspokój się<< i wyciągnąłem pałkę służbową i kilkakrotnie uderzyłem go w okolice ud i pośladków. Ciosy nie wywarły na Patryku W. żadnego wrażenia. W pewnym momencie nawet złapał pałkę. Wtedy Porada wyjął własną pałkę i też zaczął uderzać. Porada też mogł zadać kilka uderzeń. Patryk W. cały czas był w pozycji stojącej. Ja odniosłem wrażenie, że on jest chyba pod działaniem jakichś środków odurzających i żeby dalej nie robić mu krzywdy, położyliśmy go na ziemię i skuli ręce kajdankami".

Po czy przed?...

W opisie obu stron najważniejszym dla dalszego rozwoju sprawy był moment skucia zatrzymanego kajdankami. Policjanci twierdzili, iż do skucia Patryka W. doszło po zajściu, a Patryk W. utrzymywał, że bity był po założeniu kajdanek.
Dlaczego jest to tak ważne? Bo zgodnie z rozporządzniem RM z 1990 r., pałki służbowej policjant nie może używać wobec osób, które zostały wcześniej unieruchomione prowadnicami, kaftanem bezpieczeństwa, pasami, siatką obezwładniającą lub SKUTE kajdankami.

Zatrzymany po spisaniu jego danych i wypisaniu mandatu rzeczywiście został wypuszczony do domu. Następnego dnia Patryk W. udał się do prywatnej przychodni i poddał obdukcji. Lekarz stwierdził siniaki, głównie na udach mężczyzny.
Na tej podstawie Patryk W. złożył doniesienie do prokuratury, twierdząc, że na ustrzyckiej komendzie został najpierw skuty, a potem skatowany przez starszego sierżanta Poradę. Co ciekawe, nie wspomniał o udziale w zdarzeniu sierżanta Heichela.

Na wokandzie

Rozpoczęła się batalia prokuratorsko-sądowa. Powołano biegłego, który ustalił, iż uderzenia zadane przez policjantów zadawane były z różną siłą, a uderzany mężczyzna był w pozycji stojącej dynamicznej. "Brak jest przesłanek do przyjęcia wielokrotnego bicia w jednej pozycji".

Sąd Rejonowy w Ustrzykach Dolnych nie miał wątpliwości i uniewinnił starszego sierżanta Tomasza Poradę.
Patryk W. nie pogodził się z tym wyrokiem i odwołał do Sądu Okręgowego w Krośnie. Ten dopatrzył się w pierwszym wyroku nieprawidłowości i skierował do ponownego rozpatrzenia przez sąd w Ustrzykach Dolnych.
I tu następuje diametralna zmiana w ocenie ustrzyckiego sądu - daje wiarę zeznaniom Patryka W. i skazuje st. sierżanta Tomasza Poradę na pół roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata.
Tym razem od tego wyroku odwołał się do sądu w Krośnie skazany policjant.
Temida w Krośnie okazała się jeszcze bardziej niełaskawa dla sierżanta Porady. Choć z opisu czynu, o który oskarżany był policjant, wyeliminowano "obrażenia, które powstały od szamotaniny oraz tępych narzędzi w postaci opuszków palców i paznokci, a także obrażenia nadgarstków, które zostały spowodowane kajdankami", karę zaostrzono do roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata!

Historia sądowa tu się kończy - policjant o nienagannym przebiegu służby, nagradzany i wilokrotnie chwalony przez przełożonych w ciągu jednego dnia staje się przestępcą. Sąd zawierza słowom zatrzymanego Patryka W., który znany jest w okolicy z "niesfornego" charakteru, u którego w chwili zatrzymania stiwerdzono 1,4 promila alkoholu.

Proste pytania

Pozostają również proste pytania - czy osoba z rękami skutymi na plecach jest w stanie przytrzymywać (jak twierdził zatrzymany) pałkę? Czy opinia biegłego nie wskazywała jednoznacznie na prawdziwość wersji policjantów? I wreszcie - dlaczego skazany został "tylko" sierżant Porada, skoro swojego udziału w zajściu na ustrzyckiej komendzie nie krył drugi z funkcjonariuszy: sierżant Heichel?

Znamienna jest również wypowiedź na ten temat innego długoletniego funkcjonariusza policji. Jego zdaniem, błędem tej dwójki policjantów było wypuszczenie zatrzymanego Patryka W. do domu. Policjanci w takiej sytuacji mieli prawo nie tylko pozostawić Patryka W. w areszcie, ale założyć mu sprawę o czynną napaść na funkcjonariusza. Nie zrobili tego i niejako sami się "podłożyli" sprytnemu zatrzymanemu.
Dlaczego tego nie zrobili? Sierżant Porada, przyznając rację tej opinii, tłumaczył, iż tej procedurze sprzeciwił się ich zwierzchnik, bo do najbliższej izby wytrzeźwień było 70 km, a to oznaczałoby konieczność konwojowania go przez dwóch policjantów, czyli wyłączenia ich z czynnej służby, a to pociągnęłoby za sobą konieczność ściągnięcia nocą innych policjantów na zastępstwo. To zawsze spory kłopot...

I choć z decyzjami sądów w praworządnym państwie nie dyskutuje się, nie sposób do końca zrozumieć co powodowało sędziami, którzy w krótkim czasie dokonali tak diametralnej zmiany stanowiska na korzyść powoda, ignorując zeznania i rolę drugiego policjanta oraz wskazania biegłego.
Także nikt wierzący w niezawisłość polskich sądów nie uwierzyłby w plotki o wpływie ustosunkowanej urzędniczo rodziny Patryka W., ale historia jednego, "zwykłego" patrolu zakończyła się dla starszego sierżanta Tomasza Porady dyscyplinarnym zwolnieniem z policji i zyskaniem statusu skazanego przestępcy.

Puenta

Co należałoby wskazać jako najistotniejszą puentę, wynikającą ze zdarzeń, mających miejsce w ustrzyckiej komendzie policji? Wbrew pozorom nie będzie tu krytykowana żadna z decyzji sędziów, zwierzchników policjanta, czy biegłych, a zwykły brak... kamery w pokoju przesłuchań. To proste urządzenie pozwoliłoby na jednoznaczne rozstrzygnięcie sporu i uniknięcie kosztów sprawy, nerwów i niedomówień, które najprawdopodobniej nie zostaną już nigdy wyjaśnione.

Marek Dusza

Czytany 3800 razy

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.