Spotlight - czyli, jak powiedzieć Bogu "nie". Recenzja filmu
Dziś recenzja kontrowersyjnego, "zaangażowanego" filmu, któremu przyznano w tym roku dwa Oscary - za najlepszy film roku oraz za najlepszy oryginalny scenariusz. Mowa oczywiście o „Spotlight”, świetnym dziennikarskim dreszczowcu, obok którego nie można przejść obojętnie.
Ta historia miała swój początek za Oceanem. Bostońska gazeta „Globe” doczekała się nowego szefa w postaci Marty’ego Barona przeniesionego z kultowego „The Times” do lokalnej, ale prężnie działającej redakcji. Według nowej dyrektywy dziennikarze specjalnego działu „Spotlight” mają skupić się na domniemanej aferze pedofilskiej, w którą zamieszany jest jeden z księży.
Krótkie, ale intensywne śledztwo odkrywa problem o zdecydowanie większym kalibrze, podejrzani zaczynają się mnożyć, tak samo jak osoby zamieszane w system krycia pedofilskich przestępstw. Zamieszani są nie tylko księża, ale i prawnicy oraz zwykli ludzie.
Ekipa dziennikarzy dociera także do ofiar, które rzucają nowe światło na problem. Mamy w tym filmie dwa wątki, których mieszanka jest wybuchowa i stawia przed widzem pytania światopoglądowe oraz budzi wątpliwości. Zdegenerowani księża oraz prawnicy, którzy zrobili z pedofilii chałupnictwo przerażają chłodnym podejściem do sprawy i pewnością że wszystko ujdzie winowajcom na sucho.
Lokalne śledztwo stopniowo przeradza się w badanie poważnej afery, w którą zamieszana jest prawie setka księży. Dziennikarze są jednak nieustępliwi, podobnie z resztą jak ludzie po drugiej stronie barykady...
Frapującej historii towarzyszy w "Spotligth" świetnie dobrana obsada. Całość to prawdziwa uczta kinomana, gra aktorska na najwyższym poziomie, klimatyczna muzyka wciskająca fotel równie mocno, co fabuła i znakomite zdjęcia.
Film wymagający od widza ogromnego skupienia, zarówno ze względu na poruszany w nim temat, jak i przemyślane, dopracowane dialogi. Gdybym miała tylko okazję, padłabym na kolana przed Tomem McCarthy, reżyserem tego dzieła.
Co równie istotne, tempo akcji "Spotlight" jest przy tak trudnym temacie, wartkie, rozmowy przypominają zazwyczaj wymianę ognia, a pęczniejąca od szczegółów fabuła nawet przez moment nie traci na klarowności. To kino w starym, dobrym stylu: pozbawione formalnych i narracyjnych fajerwerków, bazujące przede wszystkim na błyskotliwym dialogu i aktorskiej chemii. A to w kinematografii najwyższych lotów ceni się najbardziej.
„Spotlight” zasługuje na najwyższe noty, najbardziej prestiżowe nagrody, a przede wszystkim, aby o nim mówiono. Film mimo tematyki nie jest przesączony polityką, nie jest także atakiem na Kościół, mimo to nie traci na wyrazie i jest pozycją obowiązkową dla każdego fana mocnego, zaangażowanego kina. W moim rankingu maksymalna ocena - pięć gwiazdek!
(Slutz)
Najnowsze od Marek
Skomentuj
Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.