czwartek, grudzień, 12, 2024

Nie oddam Marysi do placówki... Wyróżniony

AKTUALNOŚCI Napisała  wtorek, 14 lipiec 2015 09:15 wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę 0
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Historia Pani Adriany i jej córki Marysi porusza serca. Miłość Matki potrafi czynić cuda, a siła życia drzemiąca w Marysi dowodzi, iż warto walczyć o każde istnienie. Pokazuje również jak wiele możemy nauczyć się od - teoretycznie - najsłabszych spośród nas. Pomóżmy im - udowodnijmy, że cuda wciąż się zadarzają, a miłość "wynagradza" każdą ofiarę...

- Pani to całkiem normalna nie jest – powiedział lekarz na ostatniej wizycie. – Tak chore dziecko, do tego małe drugie, sama je wychowujesz, do pracy chodzisz. A do tego wesoła jesteś, nie załamałaś się. – Panie doktorze – odpowiedziałam – Ja mam dla kogo pracować, mam do kogo wracać do domu, po prostu – mam dla kogo żyć!

Moja córka ma dziś 12 lat.  Na jej ciele znajduje się wiele blizn, które każdego dnia przypominają mi o tym, jak trudną drogę przeszła. Od początku kurczowo trzymała się życia, chociaż lekarze nie dawali jej za dużych szans. Marysia nauczyła mnie wielu rzeczy, ale najważniejszą jest chyba definicja SZCZĘŚCIA, jaką moja córka mi uświadomiła. Wiem, że moja córka nigdy nie oplecie mi szyi swoimi rączkami, nie ulepi mi kwiatka z plasteliny i nie narysuje laurki na Dzień Matki. Nie usłyszę też od niej tak upragnionego przez każdą matkę słowa MAMO. Mimo to kocham ją całym sercem i mnie wystarczy, że MARYSIA PO PROSTU JEST.

A mogło być zupełnie inaczej... Od początku życie Marysi tliło się tylko małą iskierką. Przyszła na świat jako wcześniak, wzbudzając wielki popłoch na oddziale ze względu na pogarszający się stan mamy i zagrożenie życia maleństwa. Powiatowy szpital w pewnym momencie porodu sobie nie poradził, więc oddał je pod opiekę innemu szpitalowi. Ledwo Marysia złapała kilka oddechów, gdy podłączono jej respirator i całą aparaturę podtrzymującą życie.
Te kilka oddechów to było wszystko, na co miała siły. W wyniku zakażenia rozwinęło się obustronne zapalenie płuc, jednak najwięcej złego działo się w główce. Gdy 2-miesięczna Marysia jechała na badania, doszło do zatrzymania krążenia. Reanimacja się powiodła, udało się uratować życie, jednak doszło do wylewu krwi do mózgu, który spowodował nieodwracalne zmiany. Wtedy też do oddychania zaczęła służyć rurka, tak jak do karmienia wcześniej sonda.
W wyniku wcześniactwa, przebytych chorób, operacji i wylewu Marysia ma dysplazję oskrzelowo-płucną, małogłowie, padaczkę, jest dzieckiem upośledzonym w stopniu głębokim. Problemy z oczami mogły całkowicie odebrać Marysi wzrok, jednak podczas pobytu w specjalnym ośrodku Marysia nauczyła się patrzeć. Jednak co i jak widzi – tego nie wiemy, ponieważ Marysia nie mówi. Mimo wielu operacji i zabiegów, choroba wyłączyła wiele funkcji niezbędnych do życia i niestety, nie udało się ich włączyć.

Miał być dom, miała być pełna szczęśliwa rodzina. Z tych trzech rzeczy została jedna – najważniejsza – szczęśliwa rodzina. 4 lata temu mama Marysi stanęła przed trudną decyzją i zdecydowała najlepiej jak potrafiła – żeby inna rodzina mogła być pełna, jej dzieci zostały bez taty.
I plany o domie też się rozmyły, a z nimi rozwiązany problem wnoszenia Marysi na piętro. Powrót do miasta rodzinnego stał się koniecznością, której mama Marysi nie żałowała ani przez chwilę. Tak jak wszystkiego, co zdarzyło się w przeszłości. Nie myśli o tym, jak sama mówi, żeby nie zwariować.  Znalazła pracę, żeby zarobić na utrzymanie dzieci. W domu dziadków pojawił się jednak znajomy problem – jak znieść Marysię z piętra?

- Marysia jest coraz większa i cięższa, a wnoszenie jej po schodach na pierwsze piętro do mieszkania jest już dla mnie wręcz niemożliwe, dlatego zmuszona jestem zamontować w domu windę. – mówi mama. - Umożliwi mi to dalszą opiekę nad córką w domu, zamiast skazywania jej na pobyt w stacjonarnych ośrodkach.  Jest to bardzo duży wydatek i jako samotna matka  nie zgromadzę tak wielkiej kwoty na zakup i montaż windy w domu. Dlatego bardzo proszę o pomoc w zebraniu funduszy na tą inwestycję, abym nigdy nie musiała oddać mojej ukochanej córeczki pod opiekę żadnej placówki. Walczyłam o nią przez całe jej życie i nie zamierzam się teraz poddać. Bardzo kocham moje dzieci i nie wyobrażam sobie domu bez Marysi. Dlatego bardzo proszę o pomoc. Liczę, że znajdą się wokół dobrzy ludzie, którym nasz los nie pozostanie obojętny. Że wspólnym wysiłkiem uda nam się zakupić dla Marysi windę i będziemy mogły być już na zawsze razem.

Dzięki Marysi nauczyłam się cieszyć w życiu małymi rzeczami. Nie wymagam od życia zbyt wiele, nie czekam na pomoc opieki społecznej, tylko szukałam pracy, żeby zarabiać na życie. Nie szukam też nowej miłości, ponieważ każdy mój dzień i jego rytm podporządkowuję dzieciom.

Choroba Marysi i problemy nie złamały życia Pani Adrianie. Nie pozwólmy, żeby brak windy złamał jej kręgosłup Jeśli zechcesz wspomóc akcję zbiórki funduszy na zakup windy - wejdź na stronę:

https://www.siepomaga.pl/f/zdazyczpomoca/c/2698/koszyk/dodaj

i wypełnij krótki formularz oraz wpłać dowolną kwotę pieniędzy.

SERDECZNIE DZIĘKUJEMY ZA WSZELKĄ POMOC :)

 

Czytany 1548 razy Ostatnio zmieniany środa, 15 lipiec 2015 01:13

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.